czwartek, 20 września 2012

Poduszki dla dzieci niepełnosprawnych

Za głosem niejakiej Celiny buszującej w internecie na różnych forach,  uszyłam poduszki dla dzieci niepełnosprawnych. Całą akcją szycia kieruje właśnie Cela i wszelkie inne dane organizacyjne zna ona. Ja szyję! ;-)
Tutaj jest link do zdjęć Celiny https://picasaweb.google.com/105658013804024641735/PoduszkiPatchworkoweDoPrzekazaniaIPrzekazaneDlaDzieciW20112012Roku
Moje prace z zeszłego roku też tam są!

Na razie mam dwie poduszki.







Trzecia dopiero się szyje.
A w sobotę chcę jechać do Gdańska na wspólne wielkie szycie poduszek na tą właśnie akcję!
Jeśli dojadę- to później Wam opowiem...
W zeszłym roku było cudownie: miła atmosfera, fajne babeczki i mnóstwo szycia!

Jeśli jest jeszcze ktoś chętny - to niech się zgłasza. Czasu zostało niewiele!
Ale Celina poduszki przyjmuje cały rok. Także w razie gdyby - to można zdążyć na inną akcję.

Naga prawda

o wycenie pracy naszych rąk.
Warto przeczytać u Kaaji!

Tutaj link: http://namiotle.pl/4350/patchwork-co-jak-i-za-ile-wycena-r%C4%99kodzie%C5%82a/

I ja bym jeszcze dopisała o związku emocjonalnym z każdą wykonywaną pracą.
Bo tego ile serca w każdą rzecz się wkłada - to już nie da się wyliczyć.
A ja nie umiem tak na odwal, tak taśmowo i na akord!

Pozdrawiam wszystkich Rękodzielników i Miłośników tychże.

sobota, 15 września 2012

Znalazłam!

Znalazłam to, czego szukałam.
Kurs filcowania.
Dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach i oto efekty.
Wyjątkowo pani Beata pozwoliła zabrać produkcję do domu, żeby można było pochwalić się rodzinie. Wszystkie następne zostaną w klubie i dopiero na koniec kursu będzie je można zabrać.  A piszę to dlatego, że być może przez długi, długi czas nie pochwalę się następnym filcowankiem.

To są moje pierwsze w życiu filcowe "dzieła".





W tak zwanym międzyczasie wydziergałam też skarpetki.
Dla Doroty:



Dla mnie:


Dla męża:




Pozdrawiam serdecznie!!!


czwartek, 6 września 2012

Dziś będzie o miłości

Do bliźniego swego!

Opiszę dziś mój sposób na wyjście z czarnej dziury...

Od miesiąca mam straszny zastój "twórczy". Nie idzie mi szycie... Pomysłów mam wiele, ale wykonanie ich przekracza moje możliwości. I psychiczne i fizyczne. No, dół po prostu totalny.
Wpadłam sobie zatem na doskonały pomysł, że trzeba mi czegoś nowego! Otoczenia zmienić nie mogę, rodziny tym bardziej. A nawet nie chcę! Praca, dom, dzieci, miasto - to musi pozostać.
Ale gdyby tak wyjść do ludzi?
A przy okazji nauczyć się czegoś nowego???
Nowego rękodzieła???

Poszłam więc pełna optymizmu i euforii, że oto nadarza się niesłychana okazja naprawienia siebie, do miejscowego domu kultury. Akurat zaczynają się różne zajęcia, w tym plastyczne a na domiar szczęścia w ogłoszeniu było "klub twórców ludowych i rękodzieła artystycznego"  dla dorosłych!
Przecież nic więcej mi do szczęścia nie trzeba było!
Dzwoniłam przez kilka dni na podane numery. Nikt nie odbierał. Poszłam dzisiaj osobiście, odnalazłam panią, ukryty  w labiryncie pokój 29.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Proszę pani, przyszłam dowiedzieć się czegoś o tym klubie, co to jest, jaki jest program i w ogóle.
- Spotykamy się raz na kwartał. Kosztuje to 30 zł. I w tej cenie mamy stragan na jarmarku za darmo.
- To o co chodzi w tych spotkaniach?
- Jak to o co? Jak to o co?!  Przecież mówię, że spotykamy się raz na kwartał.  Podaję różne terminy imprez wraz ze stoiskami twórczości ludowej!
- A czy na tych spotkaniach wymieniacie się może swoimi doświadczeniami, umiejętnościami?
- Na jarmarku może to pani sobie wymienić!!!!
- A na zajęciach nie?
- Tu nie ma żadnych zajęć!!!! Żadnych zajęć!!!! Co pani sobie myśli, że ile by to kosztowało?!!!! Przecież rękodzieło to drewno, to ceramika, to koraliki...!!!!
- WIEM! Sama robię "rękodzieło" i  wiem, że to pojęcie ma szerokie znaczenie.
- No to co pani sobie myśli, ile by to kosztowało!!!!!!

Myślę, myślę... Jeszcze się nie poddaję.
- No właśnie. A nie można by tak po kolei robić zajęć z ceramiki? Z drewna? Z koralików???
- A co pani sobie myśli!!!!  Tutaj sami TWÓRCY przychodzą!!!

Nie wytrzymałam... Poddałam się.
Powiedziałam grzecznie "do widzenia" i wyszłam.


Trochę się powkurzałam. Potem pośmiałam. I znowu powkurzałam.
No bo co ja też sobie ubzdurałam?!
Co ja sobie myślałam w ogóle???
Że pani będzie łaskawa dzielić się ze mną swoją wszechogarniającą wiedzą, twórczością artystyczną dla wtajemniczonych? O nie, nie! Nie ma tak łatwo!

Tym sposobem, zupełnie nie zamierzonym - wyszłam z dołka!!! :-)
Idę szyć!!!! 

Pokażę tylko jeszcze poduszkę uszytą przed wakacjami.  Na prezent urodzinowy dla osiemnastolatki. Urodziny były przekładane, ale już się odbyły i mogę się pochwalić.
Niektóre tkaninki dostałam od Gazyni. Dziękuję  Ci  Gazyńko serdecznie!!!