sobota, 26 lutego 2011

Frywolitka na igle

Dla mnie to ogromny postęp.
Pod czujnym okiem Oli udało mi się zrobić pierwszego w życiu kwiatuszka!
Trochę jeszcze koślawy i nie do końca dobrze zrobiony. Ale mam cichą nadzieję, że Ola poświęci mi jeszcze kilka wieczorów na doszlifowanie techniki?
Dziękuję Ci Olu za pomoc! Dobra Duszyczko!

Mój kwiatek:


A tutaj dla porównania z kwiatkiem Oli. Ola robiła na cieńszej igle. Ale i tak widać, że daleko mi jeszcze do Mistrza!



A najbardziej się cieszę z tego, że udało mi się spotkać Wspaniałego Człowieka również w realnym świecie! 
I to tuż za miedzą! 

sobota, 19 lutego 2011

Nauka nie poszła w las!

A przynajmniej mam taką nadzieję!
Makatka uszyta techniką bargello. To dopiero moja pierwsza rzecz tak uszyta, ale już wiem, że to jest to!
Oczywiście nie obyło się bez prucia i poprawiania.
Ale i tak już wisi na ścianie!







Wspomnienia...

Na początku lutego miałam zaszczyt brać udział w Warsztatach Patchworku w Poznaniu "Emocje i energia"  zorganizowanych przez firmę Strima oraz Stary Browar.

Tutaj relacje :
                       Strima-atelier
                       Stary Browar 
                       Strima 
                       GłosTV

Zobaczyłam wiele.

Poznałam ludzi tak samo... zakręconych!  


Dowiedziałam się mnóstwa ciekawostek o patchworku.


I oczywiście... czegoś tam się nauczyłam! Ale o tym - w kolejnym poście!

sobota, 12 lutego 2011

Szybka podusia

Dzisiaj uszyłam na urodziny... babci moich dzieci. ;-)
Tkaninki takie spokojniejsze, romantyczne. Pikowanie również spokojne.
Tył zrobiony z dziadkowej koszuli, którą kiedyś czymś zachlapał i nie dało się plamy sprać. Ale dało się ją przykryć!  Teraz jak dziadek pojedzie na ryby to babcia nie będzie już samotna - zawsze będzie mogła przytulić podusię.
Babcia zadowolona z prezentu.










wtorek, 1 lutego 2011

Tym razem zepsuta kocica...

Haftowałam kocicę ponad pół roku. Nie będę się wypowiadać na temat samego wyszywania...  Ha, ha, ha! Wspomnę tylko, że zakupiłam na ten obrazeczek drogie mulinki. DMC sprawdziła się rewelacyjnie. Niestety w sklepiku nie było białej więc wzięłam firmy Anchor. I tu niestety porażka. Albo nici były stare i zleżałe, albo ogólnie tej firmy są kiepskie. Już po kilku krzyżykach nici mi się przecierały i urywały!
Kolejną porażką był ołówek... Zawsze mi się spierał. Nawet na szmatkach mocno maluję zwykłymi ołówkami zanim pozszywam je do kupy. I tym razem niestety ołówek się nie sprał...
Robótka zostanie w domu... Schowana gdzieś głęboko.
Ale mogłam przy okazji wypróbować pikowanie w "kamienie"! Rewelacyjny sposób.  Nie wyszło mi tu jeszcze za ciekawie to pikowanie, ale może następnym razem będzie lepiej?!




Podusia w szalone kwadraty bardzo się spodobała Kasi.
Super! To bardzo miłe uczucie...